Wiecie, naczytałam się jak to trzeba odkrywać nasze Polskie piękno, stwierdziłam okej, czas zacząć cieszyć się tym co nasze. Kupiłam
bilety do Warszawy. Nie, nie to nie o
biedną kieszeń ucznia chodzi.. naprawdę, po prostu akurat nie miałam ochoty
na Włochy.
I była to jedna z lepszych decyzji podjętych w ciągu
ostatnich kilku tygodni. Miesięcy. Tak rezerwacja była w grudniu. Warszawę
odwiedziłam w Lutym. Oczywiście miałam to dzielić, ale nie chce zanudzać więc dzisiaj, czyste
Warszawskie piękno w jednym poście. Moje zdjęcia wciąż są w pewnym sensie tragiczne, moje obróbki wołają o pomstę do nieba, ale wierzę że już niedługo będę miała dobrego nauczyciela :)
Warszawa ukradła mi serce. Ten klimat, tyle
języków, tyle narodowości. Po prostu sprowadźmy to do ludzi, bo to gównie od
nich zależy atmosfera danego miasta, nie ujmując urokowi samemu w sobie. Zauroczyła mnie do tego stopnia, że rozważam
studia w tamtym rejonie wypychając na plan drugi bliskie memu sercu Kraków i
Wrocław.
Wracając zaczęło się niewinnie i nikt nie pomyślałby że do
tego wyjazdu dojdzie. Ale doszło i
skończyło się na tym że czułam się jak ryba w wodzie mogąc planować i będąc
swego rodzaju „organizatorem wycieczki”
Uwielbiam serwis booking.com i to właśnie tam znalazłam
ofertę hostelu w którym się później zatrzymałyśmy, śmieszna cena świetna
lokalizacja. Jak później się okazało zamiast 4os pokoju z wspólną łazienką
dostaliśmy, do dziś nie wiedząc dlaczego, pokój 6os z łazienką w środku i
przepięknym widokiem na miasto, tak z mojego łoża.
Przewodnika nie będę tutaj pisać, bo Warszawką specjalistką niestety nie jestem, aczkolwiek sama jestem zdziwiona jak szybko udało mi się w stopniu dostatecznym ogarnąć te wszystkie tramwaje, metra i te sprawy. Na tyle by przeżyć tam te 3 cudowne dni i się nie zgubić. Nie przedłużając zapraszam na zdjęcia :)
Do Warszawy dojechaliśmy dość późno, zanim odnaleźliśmy się w nowym miejscu i wsiedliśmy do właściwego autobusu który po 45 minutach dowiózł nas do centrum nie wiedzieć czemu PolskiBus zatrzymuję się na totalnym odludziu.. Oczywiście nie sprawdziliśmy też że do centrum można dojechać metrem w 10min. Anyway kiedy już dotarliśmy z naszymi wszystkimi gratami próbowaliśmy dostać się do złotych tarasów, bezskutecznie. Prowadzeni przez pałac kultury który było widać gdzieś na północnym wschodzie dotarliśmy w końcu do Złotych tarasów na nuziach. taak.
A kiedy zjedliśmy i odnaleźliśmy nasz hostel na dworze zaczęło się robić ciemno. Nasza skromna lokalizacja, mówiłam już że kocham booking.com?
Graty zostawione, poszliśmy podbijać Warszawę, oczywiście drogę do Starego Miasta też musięliśmy znaleść na opak.
Za bardzo nie wiedzieliśmy dlaczego ale stare miasto wyglądało wciąż jak jedna wielka choinka. Koniec lutego, taki mamy klimat moi mili :)
Dumnie prezentujący się stadion.
Kolejny dzień zaskoczył nas brakiem deszczu który był zapowiadany na wszystkie dni naszego pobytu w Warszawie. Więc dzień od razu zaczął się dobrze.
Stare miasto, kamienice i wąskie ulice. Już trochę mnie poznaliście więc wiecie że czasami to wszystko co potrzeba mi do szczęścia..
Tyle ludzi poznałam, a Ci wciąż potrafią mnie zaskakiwać. Taki miły gest i to w Polsce i jak tu się nie uśmiechnąć?
Słynna tęcza. A na koniec poranna joga, nie ważne gdzie, zawsze się da :)
Ciao!
Niektóre ze zdjęć są zapożyczone od my artist, mowa oczywiście o tych lepszych zdjęciach :)
Stare miasto, kamienice i wąskie ulice. Już trochę mnie poznaliście więc wiecie że czasami to wszystko co potrzeba mi do szczęścia..
Tyle ludzi poznałam, a Ci wciąż potrafią mnie zaskakiwać. Taki miły gest i to w Polsce i jak tu się nie uśmiechnąć?
Słynna tęcza. A na koniec poranna joga, nie ważne gdzie, zawsze się da :)
Ciao!
Niektóre ze zdjęć są zapożyczone od my artist, mowa oczywiście o tych lepszych zdjęciach :)
In love with Warsaw.
11:08