To była ostatnia sprawa o jakiej myślałam w kontekście mojego wyjazdu do usa. Zawsze były te ważniejsze ale które zaprzątały moją głowę. Nigdy nawet nie zastanawiałam się nad tym że mogę zatęsknić za ludźmi. Aż do wczoraj.
Sentymentalnie się trochę zrobi. Siedzieliśmy sobie, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Byliśmy tam razem i to był naprawdę dobry czas. I naszła mnie taka świadomość, że już tego my nie będzie. Że każdy pójdzie w swoją stronę że już za chwilę powiemy sobie ostatnie goodbye, spotkamy się pewnie za kilka lat, gdzieś między jednym wykładem a drugim, gdzieś w kawiarni kupując kawę która pomoże przetrwać kolejne godziny. Będziemy zaskoczeni i prawie wpadniemy sobie w ramiona. Spytamy co tam u ciebie i powiemy że koniecznie musimy się kiedyś umówić. Nigdy nie dojdzie do tego spotkania. Bo zbyt wiele czasu upłynie.
Sentymentalnie się trochę zrobi. Siedzieliśmy sobie, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Byliśmy tam razem i to był naprawdę dobry czas. I naszła mnie taka świadomość, że już tego my nie będzie. Że każdy pójdzie w swoją stronę że już za chwilę powiemy sobie ostatnie goodbye, spotkamy się pewnie za kilka lat, gdzieś między jednym wykładem a drugim, gdzieś w kawiarni kupując kawę która pomoże przetrwać kolejne godziny. Będziemy zaskoczeni i prawie wpadniemy sobie w ramiona. Spytamy co tam u ciebie i powiemy że koniecznie musimy się kiedyś umówić. Nigdy nie dojdzie do tego spotkania. Bo zbyt wiele czasu upłynie.
Może oni wciąż pozostaną blisko, ale ja będę tą która wyjechała spełniać marzenia i została w pewien sposób skreślona z ich życia. Pogodziłam się z tym, bo taka kolej rzeczy, ale nie zdawałam sobie z tego do końca sprawy, aż do wczoraj kiedy ta świadomość uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą.
Teraz nie doceniam tego co mam, co miałam, bo to przychodzi z czasem. Pewnie za kilka lat będę wspominać z małą tęsknotą te chwile które mieliśmy wszyscy razem.
Tak jak dziś, gdy poczułam na dłoni zapach papierosa, brzmi banalnie? Brzmi śmierdząco? Może i tak, ale mi przypomniał o czasach za którymi w głębi duszy mocno tęsknię i wiele bym dałam żeby chodź na chwilę się do nich cofnąć. Bo to był najlepszy czas jaki miałam. Czas gimnazjalnego buntu który przeszłam dość wcześnie. Czas młodzieńczej głupoty, picia whisky z butelki i palenia na obozie harcerskim. Czas który doceniłam dopiero teraz i którego nie przywrócę, ale wspomnienia które mam w głowie wciąż tam są, kartki pamiętnika pozostają niezmiennie zapisane. A dym papierosowy na dłoni skutecznie mi o tych czasach przypomina.
Napisałam nawet do jednej z osób dzięki którym ten czas był niezapomniany. Miło by się było spotkać, ale to już nie to samo. Dzielą nas trzy lata, które każda z nas przeżyła z innymi ludźmi i w inny sposób.
Jak jest morał tej mojej nieogarniętej bajki? Że życie trzeba docenia i w życiu trzeba trochę poświęcać. Bo wszystkiego mieć nie możemy. Ale wciąż jest ono piękne.
It was the last thing I was thinking about when it comes to my leaving to USA. There was always more important stuff which I had in my head. I have never though that I can miss people. Till yesterday.
Its becoming sentimental. We were sitting, talking about everything and nothing. We were there together and it was really good time. And then suddenly I realized that there will be no us. That all of us gonna go to different direction, that in moment we gonna say last goodbye, that we gonna meet maybe in few years, somewhere between one class and another in coffee store buying coffee which gonna help us survive the day. We gonna be surprised and we will hug each other. We gonna ask whats up and we gonna say we definitely have to meet each other. This meeting not gonna happen. Because too much time passed.
Its becoming sentimental. We were sitting, talking about everything and nothing. We were there together and it was really good time. And then suddenly I realized that there will be no us. That all of us gonna go to different direction, that in moment we gonna say last goodbye, that we gonna meet maybe in few years, somewhere between one class and another in coffee store buying coffee which gonna help us survive the day. We gonna be surprised and we will hug each other. We gonna ask whats up and we gonna say we definitely have to meet each other. This meeting not gonna happen. Because too much time passed.
Maybe they still gonna be close, but I am gonna be the one who left, left to come true my dreams and was crossed from their life.. I agreed with this, because thats part of the life, but i didn't realized fully till yesterday that it's gonna hurt.
Now i don't appreciate what i have because it comes with time. Probably in few years I am gonna miss this time we had together.
Like today, when I felt cigarette on my head. Sounds stupid? Sounds disgusting? Probably yes, but this little thing remind me about times which I really miss for and I would give a lot to come back there just for a while. Because it was the best time I had. Time of teenager rebellion which i had pretty early. Time of teenager stupidness, drinking whiskey from the bottle and smoking while scout camping. Time which I appreciate now but time which will never come back, but memories are still in my head and pages of my diary are still wrote. And smell of cigarette is still reminding me about that time..
I wrote to one person who made that time unforgeable. It would be nice to meet but its not the same anymore. There is 3 years difference between us, which we experienced with different people and in different way.
What is the moral of this fucked up story? That we have to appreciate life which we have now and we have to devote a lot because we cant have everything. Life is still beautiful anyway.
Ciao.
Saying goodbye.
09:29