23 lipca 2015


Trochę się leniłam jeśli chodzi o blogowanie.. Czas leci jak szalony a ja próbuję wykorzystać każdą wolną chwilę i łapać każdy moment! Próbować nowych rzeczy, poznawać ludzi i cieszyć się każdą sekundą mojego życia tutaj. Chociaż przyznaję, że czasami ciężko bo w głowie pełno pomysłu co nowego można zrobić, zobaczyć i brakuje tej chwili by cieszyć się tym co jest.  W tamtym tygodniu w końcu odwiedziłam Santa Cruz co prawda nie surfowałam tam tak jak miałam w planie. Ale w końcu spróbowałam Rollercoaster i coś czuję, że stanę się maniaczką :) Ale wracając do Santa Cruz. Już chyba kiedyś wspominałam, że dużo zależy od ludzi których poznajemy czasami nawet wpływa to bardziej na nasze ogólne wrażenie niż samo miejsce. Tak i też było z Santa Cruz.


Zaczęło się od plażowania i leniuchowania.

















Potem wylądowaliśmy u znajomego znajomej znajomej który miał cudowny dom przy samej plaży. Głupio było nie skorzystać więc wróciliśmy by podziwiać piękne widoki i pokąpać się w oceanie. Ale mądra Anka nie wzięła stroju jadąc do plażowego miasteczka.. Więc jedyne co mogłam robić to cieszyć się słońcem i bliskością oceanu.


Na zachód słońca niestety się spóźniliśmy.. Więc jedyne co nam pozostała to pójść na kolację, a później do klubu karaoke. Gdzie uwaga wpuścili mnie! Bo nie było żadnej ochrony sprawdzającej ID. Fanką takich imprez nie jestem ale jak już wkręcę się w taki nastrój to nie chcę wracać. Tak też było i tam. Świetni ludzie którzy zaskakiwali mnie na każdym kroku. 60 letni dziadek śpiewający i tańczący lepiej niż niejeden nastolatek.


To było w sobotę na niedzielę planowałam San Francisko ale wróciłam do domu tak późno i tak padnięta, że jedyne co zrobiłam to odwiedziłam downtown w San Jose. Które no cóż.. nie warte jest marnowania na nie czasu. Nie ma ludzi nie ma aut nie ma nic.




Wróciłam do domu szybko i rozkoszowałam sie resztą niedzieli na basenie. Gdzie się spaliłam. A w ten weekend w końcu wybrałam się na wymarzoną lekcję surfingu o której już niedługo pojechałam też do San Francisko!
Ale wracając do Santa Cruz dobre miejsce na odpoczynek na plaży czy zabawę. Ale ogólnie nie wiem co mogłabym tam robić przez kilka dni. Jedno jest pewne, na pewno kiedyś tam jeszcze wrócę chociaż by po to żeby po wylegiwać się na plaży :)

Powiedzcie mi co myślicie o wpisie na temat wakacyjnego czasu au pair tutaj. I czy ktokolwiek ma jakieś plany urlopowe na wrzesień/październik :) ?

Praca wzywa..
Ciao!





Santa Cruz!
12:09

Santa Cruz!

16 lipca 2015


Ostatnim razem pisałam do was z przepięknego Brisbane, dziś piszę z mojego uroczego pokoju w Kalifornii i zdecydowanie będę tęsknić za tym miastem. Za przepięknymi wschodami i zachodami słońca, za światłami wieżowców odbijającymi się w rzece, za ulubionymi ciastkami i przepysznymi spring rolls na kolację. To co dobre szybko się kończy, ale zaczyna się nowe! I w sumie cieszę się, że wróciłam bo w końcu mogę powiedzieć, że zaczyna się moja amerykańska przygoda. Życie tutaj rusza pełną parą, zaczynam ogarniać wszystkie dokumenty, prawo jazdy, ludzi i ostatnie ale najważniejsze podróże! W sobotę  wybieram się na wymarzoną lekcję surfingu, a w sobotę byłam w przepięknym Santa Cruz!!
Ale wróćmy jeszcze na chwilę do Australii.. 

Do przepięknych parków które tam widziałam. Było ich wiele ale najpiękniejszy z nich i zdecydowanie pozostający najdłużej w mojej pamięci będzie Botanic Garden. Pełen słońca, roześmianych ludzi i pięknej roślinności.








A jesli mowa o pięknych widokach to nie mogłam sobie odpuścić spaceru na Storage Bridge o którym huczała każda strona z atrakcjami w Brisbane. Nie zawiodłam się, widoki przepiękne, a ja zrobiłam setki takich samych zdjęć. Bo po prostu nie mogłam przestać :)






Pewnego dnia całkowicie przypadkowo zabłądziłam i dotarłam do całkiem odległej dzielnicy miasta. Uroczej i niesamowicie spokojnej. Pełnej przepięknych deptaków dla biegaczy i palm.



Takie widoki miałam każdego dnia, 5 minutowy spacer i byłam na miejscu. Na tej trawie spędziłam większość mojego czasu wolnego. Siedziałam cieszyłam się piękną pogodą, pięknymi widokami i jadłam! Bardzo łatwo było stać się tutaj z au pair - au poor! Było tyle rzeczy których nigdy nie próbowałam a które wyglądały tak zachęcająco.. Dlatego o oszczędzaniu w Brisbane nie było mowy. Poprawię się w Ameryce gdzie nie mieszkam w centrum miasta.





Zanim jeszcze przyjechałam do Brisbane, słyszałam o słynnym darmowym statku który pływa po Brisbane River. Podczas drugiego dnia wolnego w końcu udało mi się na niego dotrzeć. Ale spóźniona ja przegapiła zachód słońca. Postanowiłam, że muszę go wykorzystać ponownie, tym razem obliczyłam dokładnie czas i zapięłam wszystko na ostatni guzik. Nie pomyślałam tylko o tym, że statek może się spóźnić.. Zachód słońca przepadł ale widoki wciąż piękne :)










Ostatniego dnia się wkurzyłam i poszłam po prostu na Goodwill Bridge i czekałam wytrwale aż słońce zechce schować się za horyzontem. Było pięknie. Może nie jakoś niesamowicie pięknie. Ale zachód słońca to wciąż moja ulubiona część dnia!






Nie wiem czy gdzieś wspominałam, ale na kilka dni odwiedziłam również Gold Coast co prawda nie miałam wiele okazji żeby zobaczyć to miasto i to jest właśnie kolejny powód dla którego muszę tu wrócić. Ale jedno co zauważyłam, jest to miejsce spokojniejsze niż Brisbane. Pełne szalonych surferow i pięknych plaż!




A takie widoki miałam każdego dnia wyglądając przez okno w Gold Coast! Bajka.


Tak jak wspomniałam ciężko było wrócić. Albo ciężko było się rozstać z tak wygodnym miejsce jakim było Brisbane. Ale chociaż lubię podróżować samotnie, zwiedzać samotnie bo daje mi to większość możliwość żeby docenić miejsce w którym jestem. To jednak po jakimś czasie zaczęła doskwierać mi samotność. Co prawda spotkałam jednego podróżnika na swojej drodze ale mieszka on w Gold Coast więc miałam okazję widzieć się z nim tylko dwa razy! Tak czy inaczej, nawet ja potrzebuję czasami ludzi :) Dobrze być z powrotem. Zostawiam was z przepięknym Brisbane nocą na koniec.


Trzymajcie się, wpis o Santa Cruz nadchodzi! Ciao!
Ostatnie wspomnienie z Australii.
11:59

Ostatnie wspomnienie z Australii.