Nowy rok, nowe rewolucje. Trochę już minęło od kiedy stuknął nam 2017, ostatni raz swego rodzaju postanowienia składałam dwa lata temu. Moim głównym celem było wyjechanie jako Au Pair. Udało się i nie dość, że do stanów wyjechałam to już z nich wróciłam a obecnie mieszkam w Szwecji i staram się zarobić na kolejne podróże, marnie mi to wychodzi bo wszystko nie jest tu tak łatwe jak się wydaje. Jeśli chcecie wpis o emigracji do Szwecji dajcie znać. Ale wracając do nowego roku. Zazwyczaj postanowienia nowo roczne składałam na początku roku i jak to zwykle bywa nigdy ich nie dotrzymywałam. Tym razem postanowiłam spróbować bez składania jakichkolwiek obietnic czy zobowiązań. I tak mamy koniec lutego i idzie mi całkiem nieźle.
Moją nowo roczną rewolucję postanowiłam rozpocząć od zmiany nawyków żywieniowych. Na szczęście mój Jesper się do mnie dołączył, wiadomo w grupie raźniej i lepiej. Zwłaszcza, że to on jest tą utalentowaną w kuchni osobą :). Próbujemy nowych dań, jemy dużo mniej Szwedzkich słodyczy i nawet udało mi się namówić go do zmniejszenia ilości mięsa jaką wchłaniał. Idzie nam całkiem nieźle i w każdym tygodniu mamy jeden tak zwany "cheat day" kiedy możemy pozwolić sobie na mniej zdrowy obiad czy nie najlepsze przekąski. Mam, że przy takim stylu odżywiania zostaniemy na długi długi czas bo już po 2 miesiącach czuję się dużo lepiej, odechciało mi się podjadania moich nachosów, czuję się zdrowa i pełna energii dlatego też..
Postanowiłam się więcej ruszać. Dieta to jedno ale ruch też jest ważny, dlatego na dobre powróciłam do mojej ukochanej jogi. Kiedy po raz pierwszy w tym roku stanęłam na macie przeraziłam się, bo moje ciało było niesamowicie spięte, słabe i nierozciągnięte. Ale joga ma to do siebie, że naprawdę szybko można zauważyć efekty jeśli chodzi o siłę i gibkość co niezmiernie motywuje. Jeśli uda mi się kontynuować moje zdrowe i aktywne życie możecie się spodziewać wpisów na ten temat.
Jednym z moich celów wyjazdu do Szwecji było zarobienie pieniędzy które pozwolą mi i nam na kilku miesięczny wyjazd do innego kraju, gdzie w planach mieliśmy trochę popracować i podróżować. W styczniu mieliśmy być w Tajlandii, w Maju w Amsterdamie a w wakacje wyjechać gdzieś dalej na dłużej. Nie wyszło.. Inaczej zatrzęsłabym was zdjęciami czy tu czy na instagramie. Głównym problemem jest to, że mieszkamy w niedużym mieście gdzie nie ma dużego zapotrzebowania na pracę. Kolejnym problemem jest to, że byłam leniem przez pierwsze miesiące pobytu tutaj i czekałam na propozycje pracy które miały mi spaść z nieba. Na pierwsze nic nie poradzę, a jako, że mój J ma tu mieszkanie nie ma opcji przeprowadzki do innego miasta przynajmniej na razie. Z drugim po części się uporałam ale żeby dostać pracę która wystarczy mi na coś więcej niż jedzenie, przeżycie, weekendowe wypady, muszę się nauczyć Szwedzkiego. Dlatego to jest mój kolejny i pewnie już ostatni cel na ten rok. Powoli zaczęłam i staram się nauczyć kilku słówek każdego dnia, zapisałam się również do szkoły ale wciąż czekam na akceptacje. Nie jest łatwo i na pewno nasze plany nie spełnią się tak szybko jak mieliśmy to zaplanowane ale nawet jeśli nie tu to jako taka znajomość Szwedzkiego zawsze mi się w CV przyda.
To tyle na dziś, trzymajcie się ciepło w tą paskudną zimę i opowiedzcie mi jakie są wasze postanowienia noworoczne i jak wam idzie z ich utrzymaniem! :)
Ciao!
Rewolucja 2017!
13:23