4 października 2014

Sunbathe and road to destiny.
09:11

Sunbathe and road to destiny.


Dziś połączyłam dwa miejsca ze sobą. Niby mogłam to upchać do poprzedniej notki, ale nie lubię takich zbyt przeładowanych wpisów. A i dla mnie lepiej bo będę mogła dłużej napawać się tymi zdjęciami, wybierając je.
Przez dwa dni chodziliśmy po deptaku, zachwycaliśmy się jeziorami, zielenią i pięknymi budynkami. I robiłam zdjęcia chmurom. Głównie chmurą. Trzeciego i ostatniego dnia pobytu w Kelownie, następnego dnia mieliśmy jechać dalej, poszliśmy na plaże no i cóż tam tez robiłam zdjęcia. I opalałam się, ale bez większych efektów. Tak już mają białoskórzy xD Pokazałam też trochę więcej tej "suchości" o której mówiłam w poprzednim wpisie. No i cóż chmury.





Wydaje się wręcz nie do uwierzenia, że na takiej plaży w taką pogodę i uwaga! To był weekned, każdy ma dla siebie ten metr, a nawet kilka, ewentualnie kilkanaście.

Porozglądajcie się trochę w prawo, trochę w lewo. To zauważycie te suche trawska o których wam wcześniej mówiłam. 

Ale suche dopiero miało sie zacząć. Osoyso. Mogę powiedzieć że byłam o krok od USA.
Dojechaliśmy tam na lunch, więc pozwiedzaliśmy trochę miasto. A właściwie miasteczko, które miało glonowate plaże, hotele i jedną główną ulicę przy której można było kupić wszystko.

Tutaj też jadłam najlepszy chleb jaki kiedykolwiek.. no cóż jadłam. Poprosiliśmy o drugi koszyk i nie byliśmy jedyni. Dlatego nasze makarony musieliśmy wziąć na wynos.
Napchani białym chlebem postanowiliśmy się trochę poruszać dlatego trochę po zachodzie słońca, niestety, odwiedziliśmy tutejszą plażę.

W Osoyos zabawiliśmy tylko dzień, a właściwie połowę dnia i noc. Rano wyruszaliśmy dalej i mogliśmy podziwiać takie klimaty, które przypominały mi chyba Kalifornię? Albo Kolorado? Albo po prostu wszystkie te suche stany USA.   

Natrafiliśmy na taki wybryk natury. Spotted lake do którego nie mogliśmy podejść bliżej, bo siatka, bo chronione..

Żegnam was tradycyjnym zdjęciem z auta bo czym żeby były te relacje bez takich zdjęć, na pewno nie były by wtedy moje.

Tak jak wspominałam to był dzień wyjazdu  a naszą destynacją było oczekiwane prze zemnie od pierwszego dotyku Kanadyjskiej ziemi beautyful Vancouver!  Zostańcie do następnego na pewno je pokochacie! Ciao!

I jak podoba wam się taki krajobraz? Bo ja jestem na TAK!




.



10 komentarzy:

  1. Ja też!!! Góry nieodmiennie mnie czarują :) piękne zdjęcia, dziękuję!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne widoki. Uwielbiam góry, a połączenie z wodą jest doskonałe. Korzystaj z jesiennych promieni słońca, póki można. Świetna wycieczka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest tam wszystko czego do szczęścia potrzeba. A plaża rewelacyjna, wygląda, jak pole zaorane ciągnikiem. Ciekawi mnie to zjawisko otoczone siatką. Może ufo tam wylądowało:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne widoki! Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. to zdjecie gdzie stanęłaś na srodku drogi i uchwyciłaś ja jest fenomenalne :) trochę jak kadr z teledysku ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha śmiali się ze mnie że od taka weszłam stanęłam na środku drogi ekspresowej i zrobiłam zdjęcie :)

      Usuń
  6. Twoje zdjęcia mają naprawdę niepowtarzalny klimat, nie mogę się napatrzyć *.*
    I przyznam, że zupełnie inaczej sobie wyobrażałam Kanadę. Czekam na relację z Vancouver, pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah dziękuje :) Nie ty jedna. Czekaj czekaj, będzie w weekend :*

      Usuń