Already in love with Australia!!
Doleciałam znowu! Tak i jestem w Sydney i tak wciąż w to nie wierzę! To już dni od kiedy wsiadłam do samolotu który miał mnie zawieść do miejsca o którym nigdy nawet nie śmiałam marzyć. Ale jak zwykle po prostu zacznę od początku..
Nasz lot był późno bo po godzinie 22 co miało być plusem bo tak jak ostatnio wspomniałam leciałyśmy z trójką dzieci i miałyśmy nadzieję że prześpią cały lot! No cóż.. niekoniecznie :) Cały dzień był mocno szalony, hostka latała po całym domu starając się ogarnąć wszystko na ostatnią chwilę, a ja.. no cóż robiłam zakupy. Szczeście dla mnie, że jesiennych ubrań nie było wiele i większość z nich była przeceniona, bo gdyby nie to, to kupiłabym jeszcze więcej i wydałabym za dużo. Tak czy inaczej to był szalony dzień, później jeszcze bardziej szalona noc. Wspomnę też, że po raz pierwszy w życiu zgubiłam telefon.. na lotnisku, w lotniskowej toalecie. Tak to jest jak się ma ze sobą 3 dzieci.. A zauważyłam to gdy wchodziłam na pokład samolotu. Więc rzuciłam się pędem do toalety, po drodze jeszcze je pomyliłam, telefon był i czekał na mnie. Zostałam wywołana przez lotniskowe głośniki i czekali tylko na mnie by przygotować sie do odlotu... hahaha. Potem było ciężkie 15 godzin które przetrwaliśmy. A potem już tylko czysta Australia w której się zakochałam.
Dziś nie będzie zbyt wiele, chciałam wam tylko dać znać, że żyję i mam się dobrze. Dodam kilka zdjęć z Sydney ale tylko kilka ponieważ mam plan zrobić większy wpis z naprawdę ogromną ilością zdjęć których mam już około tysiąc! Tak a to dopiero 4 dni! Jestem zauroczona tym miastem, które mnie totalnie zaskoczyło. Jest całkowicie inne niż sobie wyobrażałam, ale to chyba dobrze, bo czasami fajnie jest być zaskoczonym. Wszystko jest pięknie, dzieci z dnia na dzień coraz lepsze. Hostka cudowna. Australia cudowna. Gdyby tylko zamienić tutaj pory roku, ale wszystkiego nie można mieć. :)
Tak właśnie prezentuję się sławna Bondi Beach z jeszcze sławniejszym basenem z wodą prosto z oceanu! Oh proszę o lato! Mam nadzieję, że uda mi się tu kiedyś wrócić i popływać.
Budzisz się, słyszysz krzyki chłopaków. Myślisz sobie kolejny dzień w piekle (haha żartuję) przecierasz oczy, podnosisz głowę z poduszki i widzisz takie coś. Dzień staje się piękniejszy.
Centym Sydney, tak różne od plażowych okolic, to jak niebo a ziemia, jak słońce a księżyc. Dwa inne światy, które pokażę wam następnym razem, a przynajmniej mam nadzieję, że mi się to uda! Wielka opera, która swoją potęgą przytłacza i równie wielki Habour bridge. 2 rzeczy które w Australii zna każdy.
Wiem, że znowu to zrobiłam i z lenistwa dodałam gotowe zdjęcia, a przynajmniej większość ale obiecuję, że następnym razem będą dużo lepsze, dużo więcej i dużo bardziej ogarnięte, słowo byłego harcerza!
Ciao :)
E tam, niby gotowe zdjęcia ale CandyCam jest świetną aplikacją i, jak widać, efekt jest świetny, także suę nie przejmuj ;) eh a ja nadal w Polsce i bardzo lubie czasem poczytac twojego bloga bo moge juz zobaczyc kawalek Ameryki, a nawet Australii :D trzymaj się!
OdpowiedzUsuńale tam ładnie! <3 czekam na posta z 1000 zdjęć :D
OdpowiedzUsuńJejku jak Ty masz cudownie.. *.* najpierw Stany.. Nowy Jork, później California, a Teraz Australia.! :D jaram się tymi zdjęciami i czekam na więcej! Powodzenia tam, ciesz się każdym dniem i mam nadzieję, że chłopcy będą coraz grzeczniejsi. :D czekam na kolejny wpis! ;*
OdpowiedzUsuńNo szalejesz! :) Pięknie tam jest <3 czekam na tą długą notkę! :)
OdpowiedzUsuńTo szybko doleciałaś :) Nie dziwię się, że może Ci się to miejsce spodobać. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńSzczęściara! Nagraj vlog jak znajdziesz chwilkę :)
OdpowiedzUsuńUdanego pobytu!! :)
Wow, tylko pozazdrościć wrażeń!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania
Czekamy na więcej !! :)
OdpowiedzUsuńCudownie tam masz! Baw się dobrze!!! :D
OdpowiedzUsuń