6 czerwca 2015

I am in America!
11:20

I am in America!

Tak ludzie wciąż żyję!! Ale to co mówiły dziewczyny, że podczas szkolenia i pierwszych dni z rodzinką nie znajdziecie nawet sekundy na to żeby sobie odetchnąć było 100% prawdą! Także jest godzina 23 00 poniedziałek, właśnie wróciłam z Nowego Jorku! I zabieram się żeby napisać kilka słów i jestem prawie pewna że nie skończę pisać tego dzisiaj także uprzedzam tak się będzie działo, bo w Ameryce czas jest szalony! Tak trochę tu poplotę, będzie wszystkiego po trochę bo nie mam jak zrobić z tego logicznej całości a obiecałam że napiszę! So here we go!

Zacznijmy może od tego podróży. Tak jak wspominałam samolot miałam o 17 20 a jako że do Warszawy mam z domu ponad 5 h musiałam wyjechać około 9 żeby jeszcze przy okazji zjeść jakiś obiad po drodze i nie latać po lotnisku jak szalona. I tak latałam. Kolejka do odprawy bagażu była okropnie długa, chociaż otwartych było kilka okienek. Nie płakałam co było okropnie dziwne, ale to wszystko przez to, że byłam zabiegana a w głowie miałam setki myśli na sekundę i przez chwilę pośród tego całego zamieszania zapomniałam że opuszczam Polskę, rodzinę, dom na rok! Chyba wciąż w to do końca nie wierzę!

To takie dziwne mówić cały czas po angielsku! Co prawda dla mnie to super sprawa bo angielski kocham miłością nieskończoną, jednak czasami wyrywie mi się jakieś Polskie słówko czy zdanie i dziewczyny patrzą wtedy na mnie jak na głupka i zachwycają się naszym Polskim. Ale każdy tak ma, a urywanie zdania w połowie bo zapomniało się jak coś powiedzieć to też norma.

Jedzenie nie jest tak złe jak wszyscy z nas myślą, jest go dużo i jest całkiem niezłe. Ale jest okropnie rzadko! Kilka godzin bez jedzenia, to totalnie nie dla mnie. Więc opycham się chipsami ( i tak moi drodzy tyję się w Ameryce ) na kolację i pomiędzy posiłkami. Jeśli mowa o kolacji.. W poniedziałek byłam w NY z dziewczynami więc jedyne czym mogłam się zadowolić to podwójne frytki w mcdonaldzie, tak bardzo Amerykańsko.. A we wtorek kiedy była już ta prawdziwa wycieczka. Na kolację jadłyśmy chipsy i ciastka..

Przed wylotem miałam nadzieję że uda mi się zebrać kilka dziewczyn które będą chciały jechać do NY na własną rękę i udało się! Po szkoleniu dopytaliśmy się w recepcji którędy na grand central, zamówili nam taksówkę, a później wsiedliśmy w pociąg i tyle nas Tarrytown widziało :) Szczęśliwe dojechałyśmy na grand central! I chociaż byliśmy już w centrum świata wciąż nie wierzyłyśmy że tam jesteśmy! Chodziłyśmy ulicami jak zaczarowane, a NY zachwycił nas wszystkie razem i każdą z osobna! Zawędrowaliśmy nawet na Time Squre które moim skromnym zdaniem szału nie robi w porównaniu do całego miasta.
Trochę się martwiłam tym że przez zbytnie idealizowanie miasta wcale mi się ono nie spodoba, nie mogłam się bardziej pomylić. Zakochałam się! Zakochałam się w każdym budynku który widziałam, w każdej osobie która chodziła po tych ulicach, w dymie który wydobywał się z pod ziemi. Nie przeszkadzał mi deszcz ani mgła, chociaż zawsze wyobrażałam sobie "swój pierwszy raz" w promieniach słońca. Nie przeszkadzało mi to bo byłam w NY! I takie rzeczy można wybaczyć w miejscu gdzie wszystko wydaję się możliwe i czuć tą magię wszędzie! Nie wiem co to miasto ma takiego w sobie, ale pokochałam je od pierwszej sekundy i chcę tam wracać w każdej sekundzie mojego życia w Ameryce.

We wtorek byłam programowa wycieczka do miasta. Nie była taka fajna bo byłyśmy jednak ograniczone przez czas, przez autobus który później się nam zepsuł. Ale fajnie było zobaczyć to miasto po raz kolejny. Chociaż powiem wam że jeśli macie tylko taką szansę, wsiadajcie w pociąg i jedźcie pierwszego dnia do NY żeby odkryć je trochę po swojemu.

Ostatnia rzecz, orientation samo w sobie.. Nie jest źle, wiadomo tyłki bolą, bo ileż można siedzieć. Po kilku godzinach odechciewa się słuchania. Ale lades prowadzące orienattion są bardzo zabawne i miłe więc można się trochę pośmiać. Nie są jakieś bardzo surowe co słyszałam od kilku dziewczyn, po prostu chcą żeby każdy przestrzegał kilku zasad. Nic straszno. Uwierzcie mi lub nie, ale da się to przeżyć, zwłaszcza gdy pod koniec dnia czeka na nas cudowne łóżko. Pozwólcie mi jeszcze napisać coś o Niemkach. Tak jest ich dużo i tak są okropnie wkurzające. Jak zaczynają mówić po swojemu to uwierzcie mi nie skończą więc nawet nie warto się do nich pchać. Dziewczyny z Ameryki południowej i środkowej są dużo lepsze!

Jeszcze kilka zdjęć z okolicy orientation i uciekam bo już jestem u rodziny od czwartku!

Trzymajcie za mnie kciuki, niedługo się odezwę!
Ciao :)

12 komentarzy:

  1. Powodzonka ! cieszę się,że dałaś radę! Buziaki !

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam na ten wpis. <3 cieszę się, że u Ciebie wszystko dobrze i że żyjesz! :D mam nadzieję, że mimo braku czasu i tak będziesz często pisać! :) nie mogę się nadziwić zdjęciom Nowego Jorku, a już za miesiąc będę tam sama. *.* jakoś nadal nie mogę w to uwierzyć.. ;p koniecznie dodaj tez kiedyś jakieś zdjęcia Twojej okolicy w Californii. :D powodzenia tam, trzymaj się! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na post na temat pierwszych dni z host family <3

    OdpowiedzUsuń
  4. super! <3 w końcu wpis , czekałam na niego :D i oczywiście czekam na następne! Trzymaj się tam! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja o dziwo PŁAKAŁAM, byłam tylko z siostrą, przed kolejką kontrolną zaczęłam ryczeć ale tylko na chwilę :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, ze ci się podoba. Ja wyjeżdżam za równy miesiąc ahh <3 i aż mi się weselej zrobiło jak przeczytalam tego posta haha, nie mogę się doczekać tych pierwszych dni spędzonych w Nowym Jorku tak samo jak nie mogę doczekać się spotkania z host rodziną. Czekam na post o twojej rodzince ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Taaak, czekamy na post o rodzince! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie!! nie mogę się już doczekać 23 lipca :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekamy na post o rodzince ! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaa! Dzieje się! :) Czekamy na post o San Jose.
    Ja jednak do Menlo Parku nie jadę, ale... może znajdzie się coś obok :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super że udało Ci się zebrać dziewczyny i pojechać do NYC! Tak jak reszta dziewczyn - czekam teraz na relacje z Kalifornii :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo spodobało mi się zdanie "odkryć miasto trochę po swojemu" :) Bardzo ładne zdjęcia, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń