I am leaving tomorrow!!
Pomyślałam sobie napisze dzień przed wylotem wtedy będę już czuła to coś! I co? I wielkie guu. Mamy sobotę a ja wciąż nie wierzę że już jutro o tej godzinie prawdopodobnie będę w powietrzu. Dobra oczywiście żartowałam. W końcu to czuję, czuję że jutro lecę, ale wciąż nie wierzę! Powiem wam szczerze że ekscytacja miesza się z przerażeniem więc chodzę cały czas jak naładowana bomba.
Ostatnio zaczęłam patrzeć na Polskę trochę innymi oczami, bo wiem że już niedługo zastąpię nasze Polskie zielone krajobrazy, złotym piaskiem, palmami i oceanem w tle. Żegnam dom, żegnam przyjaciół, piję moją ostatnią herbatę z ulubionej szklanki. Patrze na nasze słońce i na nasz deszcz. Na tą zieleń która co prawda tam również będzie ale nie będzie taka sama. Zjadam ulubione lody i delektuję się pierwszymi w tym roku a moimi już ostatnimi truskawkami i czereśniami. I myślę sobie że będę tęsknić.
Wszyscy powtarzają mi cały czas jaka ja to jestem pewnie zalatana, martwią się biedaki. A ja tylko podśmiechuję sie pod nosem bo do czwartku leniuchowałam ja się patrzy! Ale powiem wam że tak szalonych dni jak piątek i dziś to ja dawno nie miałam. Dobrze że zdążyłam chociaż zjeść w między czasie! Nagle znalazło się 100 tysięcy spraw które jeszcze musiałam załatwić no i Ci wszyscy ludzie którzy chcieli się pożegnać na ostatnią chwilę. A jeśli o tym mowa to pożegnania są beznadziejne! Myślałam że ja dam sobie z nimi radę, ale to wcale nic przyjemnego. Zostawiasz wielu ważnych ludzi i dopiero w momencie kiedy ściskasz ich po raz ostatni zdajesz sobie sprawę jak ważni dla ciebie byli i jak bardzo będzie ich brakować. Tak jak już wspomniałam pożegnania są sucks!
Wszyscy powtarzają mi cały czas jaka ja to jestem pewnie zalatana, martwią się biedaki. A ja tylko podśmiechuję sie pod nosem bo do czwartku leniuchowałam ja się patrzy! Ale powiem wam że tak szalonych dni jak piątek i dziś to ja dawno nie miałam. Dobrze że zdążyłam chociaż zjeść w między czasie! Nagle znalazło się 100 tysięcy spraw które jeszcze musiałam załatwić no i Ci wszyscy ludzie którzy chcieli się pożegnać na ostatnią chwilę. A jeśli o tym mowa to pożegnania są beznadziejne! Myślałam że ja dam sobie z nimi radę, ale to wcale nic przyjemnego. Zostawiasz wielu ważnych ludzi i dopiero w momencie kiedy ściskasz ich po raz ostatni zdajesz sobie sprawę jak ważni dla ciebie byli i jak bardzo będzie ich brakować. Tak jak już wspomniałam pożegnania są sucks!
Poza tym kiedy dostaję te wszystkie wiadomości od ludzi na facebook'u gdzie mówią że trzymają za mnie kciuki i życzą powodzenia to jakoś tak ciepło mi się na serduchu robi i coraz mocniej wierze w to że ludzie są dobrzy :)
Zakładałam że spakuję się do piątku wieczorem, ale oczywiście plan nie wypalił. Bo miedzy innymi mój psiak zrzucił całe pranie na ziemie i musiało ono wylądować w pralce ponownie, która btw zepsuła się zaraz kiedy wyprała wszystkie moje rzeczy na wyjazd. Lucky me. Początkowo byłam trochę przerażona tym całym pakowaniem, ale teraz mogę powiedzieć że jestem z siebie dumna. 18kg!! I wciąż trochę wolnego miejsca. Ubrań nie mam dużo, bardziej martwiłam się o prezenty które zajmują trochę miejsca. A jeśli mowa o prezentach to finalnie zdecydowałam się kupić dla hosta książkę z empika. Szału nie ma dupy nie urywa, ale wiecie jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. I urocze krakowskie konfitury dla hostki. Książka prezentuje się tak a konfitur wam nie pokarzę bo wciąż czekają do odbiory u najlepszej J.
Z hostką utrzymuję stały kontakt mailujemy, czy nawet rozmawiamy na skype tak jak wczoraj gdzie poznałam ją z moją mamą. Stresowałam sie przekropnie za nas wszystkich! Ale gdy ją zobaczyłam to wszystko przeszło, dla mnie było naprawdę miło, dla mamy stresująco ale hostka rozwiała kilka jej wątpliwości i mam nadzieję że teraz martwi się trochę mniej. Powiedziała też że gdy jechała od nich chwilowa-stara au pair to spytała chłopców czy im przykro a oni odpowiedzieli że "nawet nie bo to znaczy że teraz Ana przyjeżdża" Nie wiem czy tak było czy nie, ale możecie sobie wyobrazić jak cudownie się wtedy poczułam! W piątek dostałam też bilety od hostki z NY do San Jose. Znając moje szczęście pewnie ponownie polecę samotnie, ale o tym powiem wam już na miejscu. Mam to szczęście że lecę liniami JetBlue w których bagaż jest wliczony w cenę biletu więc zaoszczędzę trochę $. Wylot dość późno bo o 18 30 czasu Nowojorskiego, natomiast do SJ dolecę o 22 15. Więc kolejne milusie 7h w samolocie przede mną.
Około 15 zrobiłam odprawę online. I co dziwne przeszło. Może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego mogłam się odprawić o 15 jeśli lot mam dopiero jutro o 17 20. Wszędzie zawsze pisze że odprawa 24h wcześniej..
Ogólnie to wiecie, zaraz już za niedługo będę w centrum świata w moim wymarzonym Nowym Jorku! I chyba na myśl o tym mieście czuję taką mała ekscytację, gdzieś pod skorupą tego całego smutku i zdezorientowania. Co mogę jeszcze powiedzieć? Pierwsze dolce już mam i do usłyszenia po drugiej stronie oceanu!!! Goodbye home <3
Ciao
Zakładałam że spakuję się do piątku wieczorem, ale oczywiście plan nie wypalił. Bo miedzy innymi mój psiak zrzucił całe pranie na ziemie i musiało ono wylądować w pralce ponownie, która btw zepsuła się zaraz kiedy wyprała wszystkie moje rzeczy na wyjazd. Lucky me. Początkowo byłam trochę przerażona tym całym pakowaniem, ale teraz mogę powiedzieć że jestem z siebie dumna. 18kg!! I wciąż trochę wolnego miejsca. Ubrań nie mam dużo, bardziej martwiłam się o prezenty które zajmują trochę miejsca. A jeśli mowa o prezentach to finalnie zdecydowałam się kupić dla hosta książkę z empika. Szału nie ma dupy nie urywa, ale wiecie jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. I urocze krakowskie konfitury dla hostki. Książka prezentuje się tak a konfitur wam nie pokarzę bo wciąż czekają do odbiory u najlepszej J.
Z hostką utrzymuję stały kontakt mailujemy, czy nawet rozmawiamy na skype tak jak wczoraj gdzie poznałam ją z moją mamą. Stresowałam sie przekropnie za nas wszystkich! Ale gdy ją zobaczyłam to wszystko przeszło, dla mnie było naprawdę miło, dla mamy stresująco ale hostka rozwiała kilka jej wątpliwości i mam nadzieję że teraz martwi się trochę mniej. Powiedziała też że gdy jechała od nich chwilowa-stara au pair to spytała chłopców czy im przykro a oni odpowiedzieli że "nawet nie bo to znaczy że teraz Ana przyjeżdża" Nie wiem czy tak było czy nie, ale możecie sobie wyobrazić jak cudownie się wtedy poczułam! W piątek dostałam też bilety od hostki z NY do San Jose. Znając moje szczęście pewnie ponownie polecę samotnie, ale o tym powiem wam już na miejscu. Mam to szczęście że lecę liniami JetBlue w których bagaż jest wliczony w cenę biletu więc zaoszczędzę trochę $. Wylot dość późno bo o 18 30 czasu Nowojorskiego, natomiast do SJ dolecę o 22 15. Więc kolejne milusie 7h w samolocie przede mną.
Około 15 zrobiłam odprawę online. I co dziwne przeszło. Może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego mogłam się odprawić o 15 jeśli lot mam dopiero jutro o 17 20. Wszędzie zawsze pisze że odprawa 24h wcześniej..
A jak już tak trochę plotę to wspomnę wam, że chociaż jeszcze nie doleciałam do USA to juz można powiedzieć całkiem dokładnie zaplanowałam swoje wakacje! Jako, że moja miłość do NY jest niezmienna, postanowiłam, że pojadę tam na mój tygodniowy urlop. Natomiast drugi tydzień przeznaczę na Rio! Najlepiej zimą, kiedy nawet Cali nie będzie tak ciepła jakbyśmy tego wszyscy chcieli. Więc moi drodzy, jeśli ktokolwiek chętny na Rio albo Ny to wiecie gdzie pisać. Wiem że z kompanem nie będzie łatwo bo większość dziewczyn na urlop leci na Florydę, do Cali, gdzieś na Karaiby czy Hawaje. Chociaż Karaiby też nie brzmią źle!
Ogólnie to wiecie, zaraz już za niedługo będę w centrum świata w moim wymarzonym Nowym Jorku! I chyba na myśl o tym mieście czuję taką mała ekscytację, gdzieś pod skorupą tego całego smutku i zdezorientowania. Co mogę jeszcze powiedzieć? Pierwsze dolce już mam i do usłyszenia po drugiej stronie oceanu!!! Goodbye home <3
Ciao
Nie wierzę, że to JUŻ ! Będę oczywiście trzymać tak jak wszyscy za Ciebie kciuki iiii mam nadzieję, że zobaczymy się w CALI <3
OdpowiedzUsuńCzekam na post z Ameryki! Trzymaj się mała :*
OdpowiedzUsuńD.
Czas leci niemiłosiernie! Jak ty już jutro lecisz to znaczy, że... ja za tydzień!! Tak samo jak ty jeszcze w to nie wierzę ;D
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki żeby wszystko dobrze poszło!! ;D
Dzięki!! Ja będę trzymać za ciebie :)
UsuńNiesamowicie szybko ten czas przeleciał. Mnie wcześniejsze pakowanie rzadko kiedy się udaje. Co do odprawy internetowej, to nie masz czym się martwić. Bardzo często jest tak, że jest ona otwierana na dany rejs sporo wcześniej niż 24 godziny. W takim razie udanego pobytu no i oczywiście lotu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia tam za Oceanem i cały czas trzymam kciuki! Mam nadzieję, że ten rok będzie dla Ciebie idealny :) Napisz coś krótkiego jak już dolecisz!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki! Odprawa online trochę mnie przeraża, ale skoro Tobie się udało, to ja pewnie też dam radę :)
OdpowiedzUsuńAnia powodzenia! miłego lotu i czekam na post zza oceanu! :) szybko ten czas zleciał , powodzenia :*
OdpowiedzUsuńJednak konfitury wygrały ze skrzyneczką :) To jeszcze raz - powodzenia po drugiej stronie Atlantyku i wykorzystaj ten czas na 200%!!! Do zobaczenia!!! ;)
OdpowiedzUsuńHhaha jednak tak! Taki mam zamiar, see ja! <3
UsuńPowodzenia tam!! :* mam nadzieję, że spotkamy się tam w Ameryce! *.* odwiedź mnie koniecznie w Nowym Jorku! :D a ja Ciebie w Cali! :D jejku, ja już za miesiąc.. Już czuję w sobie ten stresik.. xd będzie dobrze! Czekam na post zza oceanu! <3 trzymaj się tam! :*
OdpowiedzUsuńO kurcze, to już! Powodzenia mała :*
OdpowiedzUsuńA pamiętam jak dopiero wypełnialas dokumenty. To cudowne uczucie, jak marzenie staje się rzeczywistościa. Trzymam kciuki i oddzywaj sie czesto!! Buziaki, Sandra
OdpowiedzUsuńCzekam na relację z San Jose i z NY. A ja jednak nie będę Twoją sąsiadką. Plany się pokrzyżowały...
OdpowiedzUsuńWłaśnie widziałam! To nie fair :( Czasami ludzie to świnie..
UsuńDawno mnie u Ciebie nie było, ale pośrednio śledziłam Twoje losy i Ci z daleka dopingowałam. Jak się cieszę, że Twoje marzenie właśnie się spełnia! Gratuluję odwagi, życzę powodzenia i ściskam mocno ;) Oczywiście mam nadzieję, że będziesz wciąż pisała, co tam u Ciebie słychać!
OdpowiedzUsuńMiłego lotu, trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńhttp://x-the-second-half-of-life-x.blogspot.com/
Ah to Cali <3 Powodzenia ci życzę i strasznie zazdroszczę, bo ja jeszcze musze czekać jakis miesiąc :D Rio brzmi na prawdę interesująco, dobry pomysł na podroż tam, szczególnie w czasie karnawału ahhh <3 xD Chciałam życzyc milej podróży, ale prawdopodobnie w tej chwili przebywasz na szkoleniu w Nowym Jorku, więc nic tylko życzyć ci udanego rou kochana ;)
OdpowiedzUsuńHahah ani się obejrzysz a sama wylądujesz w samolocie! Wykorzystaj ten czas uwierz mi!
UsuńDzięki <3
Dopiero, co czytałam, że znalazłaś rodzinę, a Ty już lecisz! Wow! Powodzenia, spełniaj marzenia!
OdpowiedzUsuń